wydawnictwa • wydawnictwa • wydawnictwa • wydawnictwa • wydawnictwa • wydawnictwa • wydawnictwa • wydawnictwa • wydawnictwa • wydawnictwa • wydawnictwa • wydawnictwa • wydawnictwa

Musisz wierzyć w swoją pracę

Tekst i zdjęcia: Michalina Kuczyńska

Michalina Kuczyńska: Powiedziałaś, że od początku wiedziałaś że nie będziesz studiować fotografii w Polsce. Dlaczego?

Natalia Poniatowska: Miałam 13 lat, kiedy zaczęłam chodzić na kurs fotografii w Młodzieżowym Domu Kultury w Bytomiu. Brałam w nim udział do 18 roku życia, uczyłam się podstaw, optyki, zasad działania aparatu i pracy w ciemni. Zakochałam się w fotografii. Jako nastolatka traktowałam to jako rodzaj ucieczki od wszystkich problemów, które ma się w głowie w tym wieku, całej masy emocji związanej z dorastaniem. Byłam bardzo aktywna na scenie artystycznej w moim rodzinnym mieście – kiedy miałam 16 lat udało mi się zorganizować moją pierwszą indywidualną wystawę, a rok później wygrałam WENĘ, nagrodę dla artystów wizualnych.

Pod koniec liceum zrobiłam research polskich uczelni artystycznych i zrozumiałam, że nie zostanę przyjęta do akademii sztuk pięknych w Polsce, jeśli nie nauczę się rysować i malować na poziomie umożliwiajacym realizowanie podstawowego programu nauczania akademii, a wszystkie inne kierunki dotyczyły fotografii prasowej. Być może istnieją teraz inne opcje, ale zazwyczaj prywatne kierunki również sporo kosztują. Zaraz po liceum razem z chłopakiem wyjechaliśmy z Bytomia i zdecydowaliśmy się zatrudnić na pełen etat jako kelnerzy w Birmingham. Zarobiłam wystarczająco dużo, żeby kupić nową lustrzankę cyfrową i zaczęłam pracować jako fotograf sesji próbnych i budować swoje komercyjne portfolio. Spędziliśmy rok pracując i myśląc o tym, co nadejdzie. Mój chłopak przeczytał informację o Glasgow School of Art online, którą określono jako jedną z najlepszych uczelni artystycznych w Wielkiej Brytanii, zrobliliśmy research, zwłaszcza pod kątem finansów – studenci z Unii Europejskiej nie płacą w Szkocji czesnego i zdecydowaliśmy się aplikować. Jeszcze zanim zostałam przyjęta, zrobiłam wieczorowy kurs fotografii czarno-białej, żeby poćwiczyć i przygotować moje portfolio i dalej pracowałam jako fotograf komercyjny. Mieliśmy dużo szczęścia, że znalazło się dla mnie miejsce na GSA w kolejnym roku akademickim. Bez kredytu studenckiego – pracowałam fotografując wydarzenia, śluby i modę przez całe 4 lata studiów na  Glasgow School of Art, łącząc karierę artystyczną z wykonywaniem prac komercyjnych.

Porozmawiajmy o wystawach – w Polsce i za granicą.

Zawsze czuję – jeśli chodzi o sztukę – że moja baza jest raczej w Glasgow, ponieważ tam ludzie znają lepiej moje prace, widzieli moją wystawę dyplomową, interesują się tym, co robię i śledzą moje nowe projekty. Wyjechałam z Glasgow w zeszłym roku, po 7 wspaniałych latach. W Warszawie czuję się inaczej, tu wszystko jest nowe. Jestem zachwycona tutejszą sceną artystyczną, ale czuję, że bez bycia reprezentowaną przez Polską galerię może być na niej niełatwo. Doświadczyłam tego jako freelancer, bez wiedzy i znajomości pewnego środowiska pojawia się jakaś bariera. Mam plan przeniesienia mojej ostatniej wystawy HUMANATURE z Glasgow do Warszawy, byłaby to moja pierwsza indywidualna wystawa tutaj.

 Więc podstawowa różnica polega na…

Na tym, że w Polsce musisz pracować ciężej, ponieważ obowiązuje tu bardzo wysoki standard, a z drugiej strony często rzeczywistość nie dorasta do oczekiwań, w tym sensie, że nie ma zbyt wielu miejsc, które oferowałyby ci dobrą platformę to zaprezentowania własnych prac w sposób bardziej przystępny.  Mamy mnóstwo świetnych artystów i wystaw. Myślę, że to także kwestia skali. Glasgow jest o wiele mniejsze, więc łatwo tam poznać miejsca. W Warszawie, zwłaszcza kiedy jesteś nowa na scenie artystycznej, musisz robić i oferować więcej. Co mogłabym dać temu miastu, co wnoszą tutaj moje prace? Nie jest łatwo zaczynać w nowym miejscu.

A jak jest ze wspieraniem wystaw? Można porównać oba kraje?

Myślę, że jest podobnie, ponieważ w obu istnieją instytucje, do których można aplikować o wsparcie finansowe. Nigdy nie starałam się o finansowanie, ani nie miałam wystawy w Warszawie, więc mogę nie być najwłaściwszą osobą, żeby odpowiedzieć na to pytanie.

OK, więc w jaki sposób żyjesz ze sztuki?

Nie spotkałam jeszcze osoby, która żyje wyłącznie z działalności artystycznej. Niestety, to zwykle nie jest przypadek młodej generacji artystów.

Ale Twój jednak tak! (śmiech)

Zarabiam wyłącznie na fotografii komercyjnej – moda, portrety, produkcje, wydarzenia, śluby. To prawda, sprzedaję swoje prace, ale pieniądze zawsze wracają na tworzenie nowych prac, drukowanie próbne, druk finalny, oprawianie, kupowanie filmów, wywoływanie, skanowanie, Photoshop, sprzęt, ubezpieczenie, wysyłkę, nie mówiąc o finansowaniu projektów takich jak podróże do miejsc, w kórych chiałabym wykonać pracę i oczywiście, na wynajęcie studia. To są naprawdę duże wydatki.

Czy mogłabyś powiedzieć coś o publicznych instytucjach kultury w Polce i Szkocji?

Nie bardzo, ponieważ nigdy nie interesowałam się szczególnie współpracą z takimi instytucjami. A może nie nadszedł jeszcze czas, kiedy będę musiała uruchomić i tę ścieżkę. Nie jestem zbyt dobra w wypełnianiu formularzy itp. a takie instytucje wymagają zwykle dużej ilości tego typu pracy, zamiast skupienia się na pracy właściwej i jej wartości,

Czyli jesteś raczej „self-made”?

Tak, zdecydowanie. Kiedy wiem, czego mi potrzeba do projektu, po prostu staram się tak działać, żeby to jakoś osiągnąć. Na razie to się sprawdza, ale zobaczymy, jak będzie w przyszłości, kiedy pojawią się większe zadania.

Myślę, że generalnie, bardzo trudno jest być artystą fotografem, ponieważ trzeba być twardym i silnym i zostawić za sobą swoją kruchość… Jako artysta lub komercyjny freelancer, jesteś zdana na siebie. Dlatego wielu ludzi rezygnuje. Czują się komfortowo, gdy są studentami – z wychowawcami, przyjaciółmi, dostępem do udogodnień. Ale kiedy opuszczasz szkołę artystyczną, wtedy zaczyna się robić trudno, ponieważ żadna ze szkół, ani w Szkocji, ani w Polsce, nie mówi ci, co masz robić po jej ukończeniu. Nie uczą cię o marketingu, umowach, podatkach, kontaktach z galeriami, klientami, całej tej biznesowej stronie samozatrudnienia.

Może chodzi też o świadomość społeczną, że bycie artystą to też praca i trzeba się z tego utrzymać.

To prawda, większość społeczeństwa nie zwraca na to uwagi. Zwłaszcza jeśli chodzi o fotografów – bo prawda jest taka, że nie płacisz za zdjęcia jako obiekt materialmy… płacisz za pewną indywidualną wizję świata, która została utrwalona w dziele sztuki, za kreatywność, wykształcenie artysty, umiejętności, wiedzę, badania, inspiracje… Sądzę, że artyści są szanowani, ale nie ma pełnego zrozumienia tego, co to znaczy być artystą. Sama nie rozumiałam tego wiele lat temu. Myślę, że nie jesteśmy tak szanowani jak powinniśmy być w świecie komercyjnym, ale rozumiem dlaczego – jest wielu fotografów, którzy po prostu kupują dobry aparat i fotografują śluby czy portrety, bez wizji, bez pasji, bez uczuć, nie mówiąc już umiejętnościach.

Podsumowując, może powinniśmy zrobić coś ze świadomością związaną ze sztuką.

Sądzę, że problem zaczyna się w szkole podstawowej, gdzie plastyka jest przedmiotem szkolnym. Nie szanowałam plastyki w szkole, ponieważ nauczycielką „sztuki” była starsza pani, siedząca za biurkiem i każąca nam rysować kwiatek, który wyglądał dokładnie tak jak ten, który sama narysowała. 45 minut, raz w tygodniu, przez sześć lat? Żadnych wycieczek do muzeów, rozmów o rozumieniu sztuki, czy emocjach. Studiując w Glasgow z międzynarodowymi studentami odkryłam ogromną lukę w wiedzy o sztuce i historii sztuki. Największym szokiem w szkole artystycznej były nieformalne relacje, wykładowcy, którzy zachowywali się raczej jak przyjaciele, rozmawialiśmy dużo od emocjach, uczuciach i dobrze się poznaliśmy. Byłam rozumiana jako osoba, więc było mi łatwiej prezentować moje artystyczne pomysły i rozmawiać o nich.  Kogoś interesują twoje myśli i uczucia, a to było dalekie od tego, co otrzymałam w szkole średniej.

Myślę, że dotarliśmy do czegoś!

 

Natalia Poniatowska

AUTOPREZENTACJA ARTYSTKI

„Wystarczy, że pochodzę z kraju, który leży na wschód od Zachodu i na zachód od Wschodu”

Sławomir Mrożek

Jestem obserwatorem. Poprzez fotografię cyfrową i analogową, obrazy nieruchome i ruchome, badam potencjalny obszar, który istnieje pomiędzy sztuką piękną a fotografią dokumentalną. Czerpiąc inspirację z różnych uwarunkowań rzeczywistości wokół mnie, z ogromnego zainteresowania współczesną, dynamiczną sceną artystyczną, ale także z osobistych doświadczeń, wierzę w siłę obrazów w przekazywaniu emocji, prawd i wyzwań współczesności. Spędziwszy większość życia z dala od ojczyzny, często powracam w swoich pracach do tematu tęsknoty za domem i przynależnością.

Moje podejście do tworzenia fotografii polega na przedstawianiu zwykłej, niewyidealizowanej i nigdy nie inscenizowanej rzeczywistości. Taka praktyka odzwierciedla zainteresowanie rzeczami takimi, jakie są. Używając tylko pojedynczego obiektywu, który jest najbardziej zbliżony do ludzkiego pola widzenia, utrwalam momenty i nie-momenty, które przyciągają moją uwagę. Jestem artystką sentymentalną i nostalgiczną, a aparat jest najlepszym narzędziem do zakotwiczenia się we wspomnieniach i emocjach, które są ulotne.

Moja praca zaczyna się od silnego zainteresowania chwilą, światłem lub sytuacją. Proces patrzenia rozpoczyna się przed zrobieniem zdjęcia i trwa po jego zrobieniu. Wybieranie zdjęć, drukowanie, łączenie, kadrowanie czy aranżowanie przestrzeni wystawienniczej, wszystko to wydaje się być związane ze sposobem patrzenia. Zanurzam się w medium całkowicie i bez reszty.

Natalia Poniatowska jest absolwentką fotografii artystycznej w Glasgow School of Art. Natalia wystawiała swoje prace w wielu miejscach: Royal Scottish Academy – New Contemporaries 2019 w Edynburgu, Muzeum Narodowe w Krakowie, 12 Star Gallery w Londynie, ARCHIP w Pradze, House For An Art Lovers w Glasgow, Orms w Cape Town, 5&33 Gallery w Amsterdamie, Pingyao International Photography Festival w Chinach, The Waterhouse Gallery w Maastricht, Lillie Art Gallery w Milngavie, citizenM w Glasgow i wielu innych.

Otrzymała Adam Bruce Thomson Award 2019, British Journal of Photography Breakthrough Award 2017, nagrodę Debiuty 2018, Grand Press Photo 2018, nagrodę Wena 2012 oraz została wybrana jedną z 15 najlepszych absolwentów kierunków kreatywnych przez It’s Nice That w roku 2018.

Natalia dorastała w przemysłowym regionie Śląska w południowej części Polski (Bytom) i po 7 latach spędzonych w Szkocji, niedawno przeniosła się do Warszawy.

Michalina Kuczyńska – obserwatorka świata i ludzi. Wrażliwa istota ludzka, zainteresowana chwytaniem chwil i widzeniem rzeczy takimi, jakie są. Studentka studiów międzywydziałowych w Katowicach, a zarazem miłośniczka szeroko pojętej sztuki nowoczesnej.

Fundacja ARTeria
Jana Brożka 4, 41-818 Zabrze
Polska

KRS 0000269041
Regon 240600010
NIP 6482618597

© Fundacja ARTeria